REAL BEAUTY
- qualityfashionblog
- 7 kwi 2016
- 3 minut(y) czytania
Tylko jakiś mizogin mógł wymyślić powiedzenie, że "nie ma brzydkich kobiet, czasami wina brak...". Tak też śpiewał Shakin Dudi...
W stosunku do mężczyzn też można ułożyć stosowny analogizm, tylko środek "upiększający" nieco się zmieni na bardziej, hmmm, powiedzmy wartościowy ;-)
Na przestrzeni wieków kanony piękna zmieniały się diametralnie.
Począwszy od Wenus z Willendorfu- posągu Bogini-Matki, przez Wenus z Milo, ascetyczne kobiety średniowiecza, często umęczone w swoich włosiennicach, barok oraz jego imponujące peruki, romantyzm i powrót do natury, gdzie najzdrowszym objawem był delikatny rumieniec, później kobiety zrzuciły gorsety i sukienki na rzecz wolności ciała i słowa. Tak epoki zmieniały się jedna po drugiej...






foto Pinterest
Zawsze przedstawiane jako smukłe, jak to w przypadku ery Charlestona, kokieteryjne i roznegliżowane jako pin-up girls, podnoszące na duchu swoich żołnierzy, wiotkie i szczupłe w erze new Look, heroiny z Klubu 54, później jako "Working girls", zabiegane businesswoman...
A teraz?





foto Pinterest
Od kilku dobrych lat powinnyśmy codziennie robić przynajmniej Skalpel Chodakowskiej, pijać same zdrowe koktaile, mieć cerę niczym pupcia niemowlęcia, duże oczy, usta, mały nos i biust, no tak panowie, zapomniałam o najważniejszym "atucie"...
A co jeśli nie wyglądamy jak modelki z reklam kremów, które obiecują odmianę naszego życia po pierwszym użyciu?
Czy jesteśmy gorsze? Brzydsze? Mniej wartościowe?
Absolutnie!!!
Podobno ubieramy się i dbamy o swój wygląd dla innych kobiet oraz dla mężczyzn, a co z nami samymi? Cy zapomniałyśmy?
Bardzo lubię obserwować ludzi, ich codzienność, mimikę, wyobrażać sobie co w danej chwili myślą, czują i gdzie pędzą.
Wśród nich są kobiety pewne siebie, ładne, często wystudiowane ale i tak zwane normalne, uśmiechnięte, zamyślone, zatroskane, o różnej budowie sylwetki.
Widać też, że wygląd i ubranie stawiają na kolejnym miejscu, nie na pierwszym.
Może to jest spowodowane tym, że nie wierzą w siebie?? Na pewno po części.
Naukowcy stwierdzili, że widzimy siebie samych o 5% bardziej urodziwych niż jesteśmy.
Ale realizm dnia codziennego pokazuje, że znacznie częściej widzimy się bardziej negatywnie i to w większej skali niż te 5%.
Firma DOVE zrobiła piękny eksperyment pokazujący ten fakt. Podobnie jak w programie Gok'a Wan'a, kobiety miały zniekształcony obraz samych siebie, widząc się jako "większe" i grubsze.
You Tube: DOVE
I to jest smutne, bo przeżywamy frustrację ze zderzenia obrazu nas samych i tych 20-letnich modelek, które do reklam i pokazów są wybierane na podstawie wygórowanych kryteriów.
O tym się nie mówi i tego nie pokazuje, gdy krem na zmarszczki reklamuje 24- latka, która z przepraszam za wyrażenie, ale z pospolitą 40-tką nie ma nic wspólnego.
Ja sama się często łapię na tym, że narzekam, że nie mam takich, a takich ust, oczu, figury, biustu, ciężko mi zrozumieć, że to przecież jestem ja, a ta druga osoba to ktoś inny, oddzielny byt.
Na szczęście pracuję intensywnie nad "zaakceptowaniem" tego, bo jako osobie wyśmiewanej w szkole z powodu niemałych problemów z cerą i niewielkim biustem było ciężko, nie, było bardzo ciężko!
Ludzie są okrutni w pewnych kwestiach ale po co? Chyba tylko po to aby podnieść swoje ego i przykryć własne niedostatki, a przecież każdy z nas jest inny i to jest piękne!
Obecnie z pomocą przychodzi nam medycyna estetyczne i nie mam nic przeciwko niej, a nawet jestem za ale ma to sens jedynie wtedy gdy my same chcemy się poczuć lepiej, dla siebie, nie dla innych.
Nie musimy wyglądać jak aniołki Victoria's Secret, a często nawet się tak nie da, wystarczy, że będziemy dbały o siebie dla siebie, o swój wygląd, zdrowie i stan ducha żeby czuć się dobrze we własnej skórze!
I przede wszystkim akceptowały siebie takie jakie jesteśmy! Bo to my! Bo to nasze!
✌
Comments